poniedziałek, 28 grudnia 2015

Mimo wszystko wieczne...

Spłynęła po policzku
Stworzona przez oko

Upadła

Czysta jak kryształ
Delikatna jak kwiat

Bolesna

Przepełniona smutkiem
Pełna cierpienia

Samotna

Zamknęła serce
Wyrzuciła klucz

Wieczna

Zawieszona w duszy
Zawsze boląca
Rana

czwartek, 24 grudnia 2015

Pianino

Delikatny dźwięk
Wydobywany
Przez uderzenie młoteczka
O strunę.

Czarne i białe klawisze.
Każdy z innym dźwiękiem,
Naciskane przez palce
Gra.

Smutne melodie,
Wesołe piosenki
Przepełnione cierpieniem dźwięki.

Tworzy co mu każą.
Wyczuwa ból pianistki
Oddaje co tylko może.
Próbuje ukoić...

Cierpi wraz z grającym
Płacze, czując łzy,
Gra, próbując melodią
Je otrzeć.

Otula muzyką
Cierpiąc bo nie może,
Zrobić nic więcej.

Przecież to tylko pianino
Gra, gdy ktoś inny chce,
i stoi.

W świetle,
W mroku,
O poranku
I zmierzchu.

Czeka na swoją pianistkę,
Aby znów móc zagrać,
Melodię prosto z serca.

poniedziałek, 21 grudnia 2015

I znów i kolejny raz

Kolejny cios,
Kolejny ból
Kolejna rozlana krew.

Kolejna rana ciała
Kolejne pęknięcie w duszy
Kolejny postawiony mur.

Kolejna blizna
Kolejne cierpienie
Kolejna rana psychiki.

To nie ma końca.
Zamknięte koło
Odwieczne perpetum mobile.

To ciało nie żyje
Ta dusza się rozpada
Za niezniszczalną fortecą.

Poznaczona siatką pęknięć
Unosi się samotna
Pośród pustki...

Czy jej życie jeszcze ma sens?

niedziela, 20 grudnia 2015

Gdybym była żywa...

Umarłam, nim się urodziłam.
Moje ciało podążało drogą
Wyznaczoną przez łańcuchy.
Bezmyślnie podążając
Po ścieżce życia.

Byłam krucha jak szkło.
Płochliwa jak motyl
I podatna jak plastelina.


Krzyczałam szeptem,
Błagałam rozkazami,
Smuciłam się uśmiechem
I płakałam śmiechem.

Czułam pustkę
Czułam ból
Czułam smutek
I byłam sama...

A teraz?

Dalej jestem martwa,
I nic się nie zmieniło...

środa, 16 grudnia 2015

Alice in Madland - Poziom II część I

     Ciche głosy przebijały sie do mojej świadomości, próbującej wrócić na powierzchnię i wyrwać się z ciemności.
~~ Ciekawe kiedy się obudzi.
~~Dość długo leży tak
~~Jest nieprzydatna.
Tego typu zdania padały w kółko, i choć chciałam zaprzeczyć, nie mogłam powrócić do swojego ciała. Leżałam pośród pustki a nieznane głosy otaczały mnie. Nagle jednak, znany mi głos sprawił, że ciemność pękła, zezwalając mi na powrót.
- Dajcie spokój. Nasz Joker wraca do życia. - Powiedział Kapelusznik z dobrze mi znanymi nutkami szaleństwa. Otworzyłam oczy i powoli usiadłam, rozglądając się po miejscu, w którym przyszło mi się znaleźć.
     W przeciwieństwie do góry, gdzie był las, tutaj wszystko było otoczone budynkami, które były w przeważającej większości w ruinie. Niebo było zasnute ciemnymi chmurami, a wokół unosił się odór rozkładu i fekaliów. Spojrzałam na ludzi, którzy stali wokół mnie. Najbliżej był Kapelusznik, a tuż za nim stała kobieta. Wyglądała podobnie do mnie, tylko miała złote loki do pasa i wręcz czarne oczy. Ubrana była w  czarny gorset z metalowymi okuciami i skórzane spodnie. Do tego masywne, wojskowe buty i bandana na włosach, przez ramię miała zawieszony jakiś karabin, a przy pasie krótki sztylet. Za nią stał dziwny, humanoidalny kot, z szarym futrem w niebieskie pasy, z błękitnymi oczami z pionową źrenicą, ubrany w fioletowy frak i podpierający się laską. A właściciel trzeciego głosu zniknął, jakby rozpłynął się w powietrzu.
- Alicjo, pozwól że Ci przedstawię Twoich, hihihihi, towarzyszy. Ta kobieta to Lisanna, zwana Rizą, a ten kotek to Cheschire, ale wszyscy mówią Chire lub Chess.
- Wstawaj, musimy się stąd ruszyć. W tych ciuchach wyczują Cię na kilometr. - Warknęła złotowłosa, i szybkim szarpnięciem podniosła mnie na nogi. Dopiero wtedy zauważyłam ogromną bliznę na jej policzku, ale nie miałam czasu na jakąś głębszą kontemplacje, bo Riza rzuciła się biegiem przez zaśmiecone uliczki, gdzie leżało mnóstwo ludzi. Wszystkie budynki były podniszczone, co tylko nadawało paskudnego charakteru temu miastu.
     Szybki krok kobiety zmusił mnie do intensywnego wysiłku, co w połączeniu z urazem głowy dość szybko przyprawił mnie o mdłości. Jednak ,,towarzysze'' nie mieli litości i dopiero gdy dobiegliście do celu, pozwolili mi zwymiotować do rynsztoka. Za sobą tylko słyszałam utyskiwania Rizy i obłąkany chichot Kapelusznika. Tylko Chess potraktował mnie jak człowieka i pomógł mi się ogarnąć. Gdy torsje przestały mną szarpać, Kapelusznik, nie wiedząc nawet kiedy złapał mnie za ramiona i poprowadził do drzwi, ogromnej i zrujnowanej biblioteki, jak głosił napis.
- Witaj w domu, Alicjo. - Powiedział i otworzył wejście na oścież...

wtorek, 15 grudnia 2015

Nowe Wcielenie Zniszczenia

Prolog.
Błysk. Kolejny anioł upadł. Demony krzyknęły radośnie, szczerząc kły i rzucając się na ciepłe ciało skrzydlatego. Jego krew chlusnęła na pobliskie białe krzewy. Ziemię pokrywała warstwa śniegu, który powoli tracił swój kolor.
- Abbadonie, musisz nam pomóc! – Krzyknął Gabriel, patrząc na skrzydlatego, który nadal ściskał ciało zmarłego brata.
- Azreal. – Szeptał anioł zniszczenia. Cały czas to jedno słowo.
- Gabrielu, musimy wysłać Śmierć do ludzi. Niech się odrodzi w nim. – Powiedział jeden z aniołów.
- Nie mamy pewności Michale. – Odparł Gabriel, przebijając mieczem pierś kolejnego demona.
- To weź mi w inny sposób przywróć Abbadona do rzeczywistości! – Warknął Michał.
- Panie, ja spróbuję. – Nagle powiedział jeden ze skrzydlatych. Podleciał do braci i wyszeptał mu do ucha. – Abbadonie, otrząśnij się. Twój brat żyje. Pamiętaj, że to on jest śmiercią. Nic go nie może zabić.
- Ale gdy się obudzi to będzie bezbronny. – Wyszeptał, tuląc brata do siebie Anioł Zniszczenia.
- Więc sam go wyślij do świata ludzi. A teraz zniszcz demony, aby nie zagrażały twojemu bratu. Ja go przypilnuję, choćby za cenę własnego życia. – Powiedział nieznany anioł.
Abbadon spojrzał na niego i wstał. Podał mu ciało brata i przywołał miecz Hakai.
- Aby zło świata stało się ziemią żyzną dla dobra, musi się zmienić w proch. – Powiedział wyprzedzając cofające się zastępy. – Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz, lecz dla ciebie nie ma miejsca w królestwie. Stworzyło cię światło, do cienia wróciłeś, w cieniu zginiesz i powrotu nie zyskasz!– Krzyknął Anioł Zniszczenia  zadając swój najpotężniejszy cios. Demony w mgnieniu oka zostały zmiecione, zostawiając tylko popiół i plamy krwi. Abbadon wrócił do brata i ostatkiem sił wysłał go do świata ludzi, kiedy poczuł, jak ktoś wyrywa mu serce. Kaszlnął krwią i spojrzał w oczy nieznanego anioła, któremu Gabriel ścinał głowę. Była w nich tylko pogarda.
- Abbadonie trzymaj się. – Powiedział Michał, powoli wkładając mu serce. Ale Anioł już wiedział.
- Dajcie mnie tam, gdzie jest mój brat. – Wyszeptał i zamknął oczy...

niedziela, 13 grudnia 2015

Ding Dong

Otworzyłam oczy i spojrzałam na leżące przed soba Ciało. Ciało które właśnie traciło całe ciepło. Ciało, które jeszcze godzinę temu bawiło się ze mną w chowanego. Ciało które miało na sobie mój wzrok. Ciało którego wnętrzności leżały wokół. Piękne, różowo - fioletowe jelita wiszące pod sufitem. Krew pięknie malowała ściany na nowy kolor szakrłatu. Serce zastępowało abażur lampy. Chciałam się tylko trochę pobawić. Włożyłam rękę znowu w Ciało, ale nie było już krzyku. Tego pięknego, agonalnego krzyku. Otworzył mi drzwi. To Ciało było piękne. Było wysokie. Było umięsnione. Nie miało tłuszczu. Złapałam kontakt wzrokowy z tym Ciałem. Z tymi jasnymi oczami które zdobiły moją szyję. Moje piękne nowe zawieszki. Wyciągnęłam żołądek. Wyrzuciłam go, już nie było zabawy.


Odwróciłam się od ciała i wyszłam z tego domu. Pora na nowe Ciało. Pora na nową zabawę. Pora na kolejne drzwi. Ding Dong.

sobota, 12 grudnia 2015

Alice in Madland - Poziom I część II

     Ścieżka ciągnęła się przede mną, usłana koniczynami, prowadząc do Trzeciej Alicji. Wszystko, co zdarzyło się do tej pory kładło się cieniem na moim umyśle, próbując rozwikłać zagadkę, kim ja jestem i gdzie się znajduję. Ciemność pochłaniała moje wspomnienia, a odpowiedzi rozświetlały tylko niewielką część tego, co utraciłam.
     Gdy dotarłam do końca ścieżki, stałam z opuszczonym wzrokiem bojąc się spojrzeć na to, co Kraina przygotowała dla mnie tym razem. Nagle zawiał wiatr, który odurzył mnie odorem rozkładu. Podniosłam głowę i moje nogi przestały utrzymywać mój ciężar. Z szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w przykutą do skały dziewczynę. Miała piękne zielone włosy i suknię, na głowie diadem, a na dłoni dumnie widniała koniczyna. Byłaby piękna, gdyby nie fakt, że zgniła. Z otwartych ran wychodziły robaki, skóra miejscami była spleśniała, a odór rozkładu był nie do wytrzymania. Nagle podniosła na mnie wzrok, i wpatrując się we mnie czarnymi białkami, uśmiechnęła się spróchniałymi zębami.
- A Ty co się tak gapisz? - Zapytała, wpatrując się we mnie z uwagą. Nie mogłam odpowiedzieć na to pytanie... Właściwie to nie byłam w stanie nic zrobić, tylko obserwować z przerażeniem i odrazą jak różne robaki podróżują po jej ciele, wchodząc i wychodząc z niego przez świeżo zrobione otwory.
- Jesteś zdziwiona, i nie masz znaczka... - Mamrotała dziewczyna, po czym bez ostrzeżenia wybuchnęła głośnym śmiechem, uderzając jednocześnie głową w skałę, do której była przykuta. Impet uderzenia spowodował, że jedno z jej oczu wypadło i potoczyło się prosto pod moje nogi. Odskoczyłam z krzykiem, co sprawiło, że kobieta zaczęła się tylko głośniej śmiać.
- Nie bądź taka delikatna. - Zakpiła, gdy z obrzydzeniem wpatrywałam się w czarne białko jej oka.
- Kim jesteś? - Zapytałam słabym głosem, czując wszechogarniającą słabość.
- Odpowiem na to... Jak podasz mi oko. - Zachichotała, obserwując moją minę.
      Czując ogarniające mnie mdłości, powoli zbliżyłam się do porzuconego organu i ostrożnie wzięłam do ręki, uważając by nie dotknąć pleśni na jego powierzchni. Starając się nie oddychać, powoli podeszłam do dziewczyny i szybkim ruchem włożyłam oko w oczodół, starając się nie patrzeć na dżdżownicę, która radośnie je penetrowała. Po spełnieniu jej życzenia, błyskawicznie odskoczyłam na swoje miejsce, dyskretnie wycierając dłoń.
- Co za grzeczna dziewczynka. - Nabijała się dziewczyna, patrząc na mnie z zainteresowaniem. - Jestem Alicją Koniczyny. - Odpowiedziała, zdając się nie widzieć swojego stanu. Mówiła do mnie tak, jak się rozmawia o pogodzie. - Trzecia Alicja, czasami mówią do mnie per piękna. - Roześmiała się głośno i chrapliwie, po czym umilkła. - I mnie złapał dym pana Gąsienicy...
     Nagle jej głowa opadła, jakby wyzionęła ducha w połowie słowa. Odruchowo podskoczyłam do niej i sprawdziłam puls, szukając go na przegniłej szyi. Alicja po prostu zasnęła. Odsunęłam się od niej i zaczęłam wracać, zahaczając o tabliczkę z zielonym obramowaniem na której widniały słowa ,,Trzecia Alicja, za bycie pięknością i wykorzystywaniu urody do stworzenia własnego państwa, została skazana na oszpecenie i rozkład za życia. Wyrok wykonał Marcowy Zając, na rozkaz Jej Królewskiej Mości". Po przeczytaniu tekstu poczułam obrzydzenie do Królowej, Zająca, Alicji i całej Krainy. Co to za miejsce, że ludzie są skazani za takie głupoty?
    Zaczęłam wracać do drzewa, gdy przede mną pojawiła się mgła, pachnąca dymem z papierosów. Pamiętając słowa Alicji, weszłam w las, starając się ominąć ścianę, utworzoną z gazu, która zdawała się nie mieć końca. Nagle w oddali lasu, mignęło mi białe futerko. Przede mną, spokojnie kicał sobie królik, za którym podążałam z niewiadomego powodu. Czując, że może pomóc mi znaleźć odpowiedź na pytanie co się stało, pobiegłam za nim, próbując go złapać, jednak królik pozostawał w takiej samej odległości, jakby nie licząc się z tym, że przyśpieszałam coraz bardziej. Nagle na mojej drodze wyrósł korzeń, o który się potknęłam i przewróciłam, uderzając kolejny raz głową o podłoże. Impet spowodował że ciemność pękła, ukazując kolejną szczelinę wspomnień.
,, Alicjo, nie płacz. - Moja starsza siostra klęczała obok mnie, tuląc moją głowę do siebie. - Wiem, że cierpisz, ale musisz wytrzymać!
- Jak możesz nie uronić ani jednej łzy nad nią? Przecież był z nami od zawsze. - Szlochałam, trzymając w dłoniach ciało naszego kochanego królika - Zegarka.
- Wiem że to boli. Też mi jest smutno, ale to tylko zwierzę... Ono nie czuje...
     Wspomnienie rozwiało się, zostawiając mnie ze łzami na policzkach. Może dlatego podążyłam za tym królikiem... Bo przypominał mi o utraconym Zegarku... Ocierając ciecz na policzkach i tłumiąc szloch wzbierający się w piersi, wstałam i ruszyłam przed siebie, nie przejmując się krwią, która zalewała mi oko. Parłam na przód przez szare drzewa, depcząc po czarnych kwiatach i złotej trawie, ignorując oburzone popiskiwania pod moimi stopami. Nie znając kierunku, podążałam naprzód, zamykając swoje serce przed wszystkim, przykazując sobie zachowanie spokoju. Nie ważne co się stanie.
      Zamyślona, ledwo zarejestrowałam, że od pewnego czasu podążam ścieżką, utworzoną z żółtych serc. Zatrzymałam się i spojrzałam za siebie. Jakimś cudem, za mną znajdował się napis ,, Czwarta Alicja" a w oddali prześwitywało drzewo, które było dla mnie centrum. Z lekkim wahaniem podążałam przed siebie, po raz pierwszy z dumnie podniesioną głową, gotowa stawić czoła wszystkiemu, co stanie na mojej drodze. Jednak Kraina przygotowała dla mnie inną niespodziankę.
    Kiedy dotarłam do końca ścieżki, i mój wzrok natknął się na Czwartą Alicje, poczułam jak mój mur upadł. Byłam przygotowana na wiele, ale nie na to, że w klatce będzie ktoś uwięziony. A mianowicie, za metalową kratą zobaczyłam dwójkę dzieci. Brudne, wychudzone bliźniaki. Chłopczyk siedział, obejmując kolana dłońmi, patrząc przed siebie pustym wzrokiem i mamrocząc jakieś słowa. Na ich dłoniach były dwie połówki serca. Czując rozdzierający ból, zbliżyłam dłoń do klatki, chcąc im jakoś pomóc, ale ktoś zablokował moją rękę z nadludzką siłą. Spojrzałam w bok i zobaczyłam zielone oczy, patrzące na mnie z naganą.
- Alicjo, kiedy stałaś się taka nierozważna? Te dzieci nie są tu bez powodu. - Słysząc te słowa, przyjrzałam się im ponownie i poczułam wszechogarniające mnie zimno. Dziewczynka, na którą nie zwróciłam zbytniej uwagi, miała wbity nóż w pierś, który został zanurzony aż po rękojeść. W dłoni chłopca był drugi nóż, identyczny co w ranie jego siostry.
- Dlaczego... Dlaczego te dzieci też? - Zapytałam, wpatrując się w puste oczy.
- Bo Królowa i pan Gąsienica. - Odparł, puszczając mnie i wstając. - Niedługo znowu się spotkamy Alicjo. - Uśmiechnął się szaleńczo i zniknął.
- Dziękuję za szczegółowe wyjaśnienia. - Warknęłam, patrząc w miejsce, gdzie przed sekundą stał Kapelusznik.
     Wstałam, czując że dla dzieci nie mogę już nic zrobić i przeczytałam informacje na tabliczce ze złotym obramowaniem ,,Czwarta Alicja za zabicie swojej drugiej połówki, została skazana na wieczne uwięzienie bez marzeń. Wyrok wykonał Marcowy Zając, na rozkaz Jej Królewskiej Mości."
Złość rozpaliła mnie wewnątrz. Podniosłam głowę i krzyknęłam na cały głos.
- Królowo tej Krainy! Rusz łaskawie swoje dupsko tutaj i wytłumacz mi, po co to wszystko! Dlaczego wszystkim mieszasz w głowie dymem jakiejś Gąsienicy? Dlaczego jesteś taką krową? Jeśli to jest porządek tego świata, osobiście go zniszczę!
     Po wykrzyczeniu tych słów poczułam palący ból w dłoni. Podniosłam ją do oczu i ujrzałam znaczek Jokera. Uśmiechnęłam się lekko, pamiętając o znaczeniu i odwróciłam z zamiarem powrotu do drzewa świata, gdy drogę zabarykadowała mi dziwna, humanoidalna postać. Był to pół zając, pół człowiek, ubrany w czerwono-biały mundur, z czarnym melonikiem na głowie z inijałem KC. W dłoni miał rapier, który był wycelowany we mnie.
- Wróg musi zostać zniszczony. Wyrok wykona Marcowy Zając na polecenie Jej Królewskiej Mości. - Powiedział martwym głosem, zbliżając się do mnie. Odruchowo zaczęłam się cofać, omijając jednocześnie klatkę i wpatrując się w sługę Królowej.
- Nie uciekaj, muszę Cię zabić. - Mruknął, patrząc na mnie beznamiętnie. - Joker nie ma prawa istnieć. Ta karta jest zbyt niebezpieczna. - Poruszał się coraz szybciej, a ja poczułam jak strach ściska mi trzewia. Próbowałam uciekać, ale nie mogłam nic zrobić. Gdy powoli zaczęłam się godzić ze swoim przeznaczeniem, nagle grunt usunął mi się spod nóg, a ja wpadłam do dziury, podobnej co wrzuciła mnie do tego świata. Spadając słyszałam tylko szept...
 ,,To jeszcze nie koniec Alicjo"



Ten rozdział powstał ze specjalną dedykacją dla Natsu - Dziękuję za motywacje do pisania ^^

Alice in Madland Poziom II: http://differentshadeofwhite.blogspot.com/2015/12/alice-in-madland-poziom-ii-czesc-i.html

piątek, 11 grudnia 2015

Alice in Madland - Poziom I



Początek
Obudziłam się i nie otwierając oczu, leniwie przeciągnęłam. ,,Drzemki w ogrodzie są odprężające’’ pomyślałam i przeturlałam się na bok. Gdy to zrobiłam, poczułam ból na skroni, więc skrzywiona otworzyłam oczy i wtedy z całą siłą spadły na mnie wspomnienia. Ciemność, zimno, biały królik i strach. Zadrżałam i objęłam się rękami, rozglądając się wokół. Siedziałam na czerwonej ścieżce, a wśród fioletowej trawy, wychylały się główki czarnych kwiatów. Obrzeża polany tonęły w szarości, a obok mnie płynęła srebrno-lustrzana rzeczka. Spojrzałam w idealnie białe niebo, z fioletowym słońcem i czarnymi chmurami, doszukując się choćby odrobiny normalności, której nie znalazłam. Ponownie dotknęłam głowy i znów syknęłam, czując ból.
Gdzie ja jestem? Pamiętam, że wpadłam do dziury goniąc za białym królikiem, a wcześniej… Co ja robiłam wcześniej?  Czarna mgła spowiła wspomnienia sprzed króliczej nory, nie dopuszczając nic do świadomości. Nie pamiętam kompletnie nic. Kim ja w ogóle jestem? Te przemyślenia spowijały mój umysł, nie potrafiąc odkryć odpowiedzi.
Oparłam dłonie na czerwonej ścieżce chcąc wstać, jednak poczułam coś mokrego. Podniosłam dłoń i zobaczyłam krew. Krzyknęłam i gwałtownie cofając się, wpadłam do rzeki. Była zimna, ale przynajmniej zmyła posokę z mojego ciała. Przerażona, wpatrywałam się w ścieżkę, czując mdłości. Po chwili jednak zadrżałam z zimna i ostrożnie wyszłam na brzeg. Usiadłam przy rzeczce, wpatrując się tępo przed siebie. Szarość na krańcach polany zaczęła przybierać konkretne kształty. Mianowicie, wokół mnie był las. Drzewa miały szarą korę i fioletowe liście, a głębiej była tylko ciemność.
Przyklękłam przodem do rzeczki i wstrzymałam oddech z wrażenia. Na brązowych włosach, skroni i policzku była zaschnięta krew. Pod błękitnymi oczami były cienie, a czarna sukienka do kolan podkreślała bladość cery. Delikatnie umyłam twarz i oderwawszy pasek materiału z koronką z odzieży, zrobiłam prowizoryczny bandaż, obwiązując ranę na skroni.  Kiedy skończyłam, ponownie rozejrzałam się wokół, ale poza krwawą ścieżką nie było nic, co mogłoby mnie poprowadzić. Z duszą na ramieniu powoli wstałam i skierowałam się w prawo, podążając obok dróżki. Nie odważyłam się, aby przejść po niej. Jednak pomimo strachu, nie mogłam powstrzymać zachwytu, nad pięknem owego lasu.
Pomiędzy szarymi pniami drzew, gdzie nie gdzie przebijały się fioletowe promienie słońca, barwiąc złotą tym razem trawę. Pomiędzy kolejnymi źdźbłami wyrastały różowe mchy i brązowe kwiaty. Podążając obok krwawej ścieżki, nie raz widziałam dziwne zwierzęta przemykające obok mnie. Jakby uciekały od kierunku, który obrałam. Ten świat zapowiada się coraz ciekawiej, po prostu genialnie.
Nagle ścieżka urwała się. Spojrzałam przed siebie i krzyknęłam przerażona. Cofnęłam się gwałtownie i potknęłam się o korzeń. Upadłam na trawę i z niemym przerażeniem, patrzyłam na makabryczny obrazek. Przede mną wisiała dziewczyna. Dosłownie wisiała. Nie wiedziałam czy żyje, tylko wpatrywałam się przerażona na jej nadgarstki, wrośnięte w drzewo. Jej żyły i tętnice były wypełnione drewnem, a pod nią ogromna kałuża zaschniętej krwi, wypompowanej z ciała. Wyglądała jak ukrzyżowana. Patrzyłam z niemym krzykiem na jej oczy, puste, biało-brązowe gałki oczne. Drżałam jak w febrze, starając się uspokoić i nie zwymiotować. Zimny pot powoli zalewał mnie całą, a w głowie brzmiała melodia piosenki, której nie pamiętałam. Twarda ziemia była jedynym świadkiem mojego, bliskiego paniki, stanu.
Kiedy udało mi się w końcu, mniej więcej uspokoić, zauważyłam tabliczkę. Ostrożnie wstałam i podeszłam do niej, uważając, aby nie znaleźć się zbyt blisko dziewczyny. Jej towarzystwo mnie przerażało. Tabliczka była dość prosta, z czerwonym obramowaniem, na której była napisana informacja ,,Pierwsza Alicja, za podążanie drogą miecza i zabijanie wszystkiego, co stanęło jej na drodze, została skazana na uwięzienie w miejscu, gdzie wszyscy o niej zapomną. Wyrok wykonał Marcowy Zając na zlecenie Jej Królewskiej Mości.”
- Kolejna, która tu przybyła. – Nagle rozległ się cichy, trzeszczący głos gdzieś obok mnie. Krzyknęłam po raz kolejny i odskoczyłam, rozglądając się wokół. Nagle zamarłam.
- Czy to Ty mówisz? – Spytałam ciała dziewczyny, które teraz, spoglądało na mnie oczami poznaczonymi drewnem.
- Jestem Alicją Pik. Pierwsza, która została uwięziona i otumaniona przez dym pana Gąsienicy. Ten sukinsyn niszczy każdego, kto jest na drodze królowej.
- Dlaczego mi to mówisz?
- Bo jako pierwsza mnie dostrzegłaś. – Jej głowa wróciła do poprzedniej pozycji. – Idź dalej Alicjo, następny na twojej drodze jest diament. – Usłyszałam trzeszczący głos i dziewczyna zamarła, ukrzyżowana w swoim wiecznym więzieniu.
Powoli się wycofałam i pobiegłam przed siebie, mijając las i polankę na której się obudziłam. Kierowałam się przed siebie tak długo, aż natknęłam się na osobliwe skrzyżowanie. Na środku czarnego okręgu rosło ogromne, nieznane mi drzewo, którego fioletowe liście były w kształcie maski jokera z kart, a na białej korze było wyryte wiele razy znaczki kier, karo, trefl i pik. Od niego wychodziły cztery drogi, każda w innym kolorze i z napisem dymnym, unoszącym się nad nim. Nad niebieską było napisane ,,Druga Alicja”, nad zieloną ,,Trzecia Alicja”, nad żółtą ,,Czwarta Alicja’’ , a nad tą, którą przyszłam ,,Pierwsza Alicja”.
Z pełnym pytań umysłem, usiadłam pod drzewem, podkulając nogi i chowając głowę w kolanach. Kim ja jestem? Tamta dziewczyna nazwała mnie Alicją… Czy to jest moje imię? Gdzie ja się znalazłam? Przebłyski wspomnień ukazują zupełnie inną rzeczywistość. Zielone liście, brązowa kora, niebieskie niebo, żółte słońce, szmaragdowa trawa… Która jest prawdziwa? Co się stało? Pamiętam tylko królika i norę. Oraz ciemność…Tamta ciemność, w której było tylko zimno i  pustka. Dlaczego biegłam za tamtym królikiem? Pytania te i inne brzęczały mi w głowie, prawie doprowadzając mnie do szaleństwa. Była tylko jedna droga, aby się przekonać, gdzie jestem. Musiałam sprawdzić wszystkie ścieżki. Nie ważne co zobaczę i nie ważne co się stanie, muszę zostać sobą. Nie muszę za wszelką cenę odzyskiwać wspomnień, nie znam wartości tego, co straciłam… Alicja… To będzie moje nowe imię.
Z takim postanowieniem, chciałam wstać, ale ledwo się wyprostowałam i już uderzyłam się w głowę. Nagle pustka w mojej głowie pękła, ukazując małą szczelinę i ukazując fragment jakiegoś wspomnienia :
,, - Alicjo! Ali gdzie jesteś? – Krzyczała moja siostra z dołu. Jej długie, złote włosy powiewały na wietrze, mimo próby ujarzmienia ich  w warkoczu. Nie znoszę, gdy się tak czesze. Ładniej jej w rozpuszczonych.
- Nie nazywaj mnie Ali! Nie znoszę tego zdrobnienia. – Krzyknęłam, śmiejąc się cicho, gdy rozglądała się wokół. Jej niebieska suknia z koronkami ładnie podkreślała jej figurę i kremową cerę… Chciałabym mieć taką.
- Alicjo, gdzieś ty się schowała? – Nagle podniosła głowę. – Tam weszłaś? Alicjo, zrobisz sobie krzywdę! Natychmiast zejdź, ojciec chce cię widzieć.
- Pewnie, abym zaakceptowała nowego szwagra… - Zeskoczyłam z gałęzi i poczułam lekki ból w kolanach. No cóż, w końcu to się na mnie zemści. – Spokojnie Lilio, ja ci fajnego męża wybiorę.
- Ciekawe czemu ci nie wierzę. – Burknęła i poczochrała mnie po głowie. Roześmiałyśmy się obie i…” Nagle retrospekcja urwała się, a ja leżałam pod drzewem. Czułam, jak po mojej twarzy rozlewa się krew. Musiałam zahaczyć o bandaż, upadając. Usiadłam ostrożnie i oderwałam kolejny pasek materiału, ścierając posokę z twarzy, dodając warstwę na mój prowizoryczny bandaż.
Na czworakach odsunęłam się od drzewa i wstałam. To, w co uderzyłam głową, była metalowa tabliczka. Podeszłam do niej i przeczytałam informację ,,Gratulację Alicjo, przeszłaś pierwszą ścieżkę. Czy podążysz drogą pozostałych czy uda ci się zajść dalej? Poddasz się, czy pokonasz wszystkich? Czekam na twoje wybory z niecierpliwością .Napisał Marcowy Zając na rozkaz Jej Królewskiej Mości’’ Gdy to przeczytałam, szczęka opadła mi aż do klatki piersiowej. Czy to wszystko jest jakąś chorą grą? O co tu chodzi? Myślałam chwilę nad sensem tych słów, szukając ukrytych informacji, ale tabliczka nasunęła tylko kolejne pytania. Przynajmniej na jedno z nich znalazłam odpowiedź. Naprawdę jestem Alicją. Nie mając zbytnio wyboru, ruszyłam niebieską ścieżką, usłaną błękitnymi różami, przebijając się przez mgłę, która o dziwo miała zapach podobny do papierosów. Jakiś cień przeszłości mi przypomniał tą osobliwą woń, jednak nie było kolejnych fragmentów wspomnień, które rozjaśniły by ciemność, spowijającą mój umysł.
Nagle, poczułam ogarniający mnie strach. Im dłużej byłam w owej mgle, ty nasilał się, więc nie zwlekając dłużej, zaczęłam biec przed siebie, starając się jak najmniej wdychać opary. Było to irracjonalne, ale poczułam, że dobrze zrobiłam. Zwłaszcza, że słowa Pierwszej Alicji brzęczały mi w głowie ,, Ciebie nie omamił dym pana Gąsienicy”… Czyżby ta mgła to było to, przed czym mnie ostrzegała? Ledwo wyjaśniłam jedno pytanie, już pojawiło się kilka kolejnych. Dlaczego tak zawsze musi być? Jedna odpowiedź daje kilkanaście nowych pytań. Ledwo z niej wybiegłam, a ona zniknęła, jakby nigdy jej tam nie było. Po prostu wyparowała, a ja z lekkim przestrachem zauważyłam koniec ścieżki. Gdzieś tutaj powinna być druga Alicja.
Po mojej lewej stronie zauważyłam tabliczkę. Podobną do tej przy Pierwszej Alicji, ale ta miała błękitną barwę. Z lekkim niepokojem podeszłam do niej i odczytałam informację ,,Drugi Alicja, za piękny śpiew, który uwodził mieszkańców krainy, został skazany na śmierć przez samobójstwo. Wykonał Marcowy Zając na rozkaz Jej Królewskiej Mości’’. Został skazany na śmierć przez samobójstwo? To zdanie nie ma żadnego sensu! Nagle moją uwagę przykuły krople jakiejś czarnej cieczy. Gdy się pochyliłam, mdłości wróciły, a ja cofnęłam się, mimowolnie wciągając metaliczny zapach krwi. Podniosłam głowę i już wiedziałam, że nie zjedli żadnej literki. Nad tabliczką wisiał mężczyzna z niebieskimi włosami… A właściwie jedną częścią, bo miał połowę głowy rozwalonej jakby ktoś mu łomem przyłożył, a później dla pewności, że nie żyje, odrąbał siekierą część płata ciemieniowego i skroniowego. Umieszczony był w kokonie z błękitnych róż, z których połowa była poznaczona jego krwią, a oplatały go, jakby był w siatce. Nie było wątpliwości, że nie żyje, woń rozkładu była nie do zniesienia. Mój żołądek tego nie wytrzymał, więc cofnęłam się i zwymiotowałam po drugiej stronie ścieżki.
- Nie ładnie jest tak wymiotować na czyjś widok, nie sądzisz? – Nagle usłyszałam za sobą głos. Zamarłam, przerażona, że to trup zaczął do mnie mówić. Odwróciłam się przerażona, ale to nie był Druga Alicja. Przede mną stał mężczyzna z czerwonymi włosami i zielonymi oczami. Z pozoru wyglądał normalnie, ale nawet po krótkim pobycie w tej krainie, wiedziałam, że nic nie jest takie, na jakie wygląda na pierwszy rzut oka.
- Ten chłopak miał naprawdę smutną historię, wiesz? Zawędrował tutaj, tak jak reszta Alicji, ale został omamiony przez dym pana Gąsienicy, tego skurwiela. Nie jest zbyt lubiany… Na większość osób działa jego pieprzony dym i są nieźle pierdolnięci. Nawet bardziej niż ja, a to już coś! Wracając do naszej smutnej historii owego chłoptasia. Dym mu tak poprzewracał w głowie, że mimo jego cudnego śpiewu, sądził że wyje jak wilk do księżyca. Więc rozwalił sobie czachę. A wszystko dzięki naszej wspaniałej królowej. Niech ta suka żyje! Znaczy królowa. – Uśmiechnął się lekko cynicznie i zaczął się odwracać z zamiarem odejścia w siną dal.
- Powiesz mi, kim ty do diabła jesteś? Fajnie by było się dowiedzieć, zwłaszcza, że wbijasz nie wiadomo skąd i zaczynasz jakimiś historyjkami rzucać. – Powiedziałam, w końcu wstając i podchodząc bliżej niego. Na głowie miał ogromny kapelusz, poobwijany jakimiś lśniącymi, zielonymi materiałami, a ubrany był w…Ciężko określić, co to jest. Długa, postrzępiona i połatana marynarka, chociaż równie dobrze to mógł być surdut, nieokreślonego koloru, pod spodem białą kamizelkę. Spodnie były czerwone i sięgały łydek, które zasłaniały zielono-czarne skarpety. Całkiem oryginalny styl, nie ma co…
Na moje słowa, chłopak odwrócił się i w mgnieniu oka znalazł się tuż koło mnie, wraz z nożem przystawionym, do mojego gardła. Górował nade mną wzrostem i siłą fizyczną.
- Może trochę grzeczniej, panno Madness? Do starszych, zwracamy się z szacunkiem. – Powiedział, lekko napierając nożem na moje gardło. Poza zimną stalą ostrza, poczułam, jak coś ciepłego rozlewa mi się po szyi. Krew…Moja krew…
- Przepraszam. – Powiedziałam cicho, starając się nie ruszać.
- Od razu lepiej. A teraz, grzecznie poproś, abym się przedstawił. – Powiedział, odrobinę odsuwając nóż.
- Czy mógłby się Pan przedstawić?
- No i tak się powinno pytać… Zwą mnie Kapelusznikiem. – Odparł i po sekundzie zniknął w lesie. Roztrzęsiona, osunęłam się na kolana i spojrzałam na martwego chłopaka, który patrzył na wszystko obojętnym wzrokiem.
- Czy to wszystko jest jakimś popieprzonym snem? – Zapytałam cicho, patrząc w puste oko. Po dłuższej chwili, zapanowałam nad sobą, zamykając to wydarzenie do szufladki. Ten zwyczaj sprawił, że jeszcze nie zwariowałam. Nie myślę, co się stanie, gdy przeciekną, liczy się tylko tu i teraz. Wstałam i na chwiejnych nogach, ruszyłam w stronę drzewa, gdzie ścieżki się zaczynają.
Kapelusznik… W sumie to psychopaci lubią takie przydomki: Pedobear, Kosiarz i te sprawy. Kim, albo raczej czym on był? Pochłonięta swoimi myślami, udało mi się dotrzeć do drzewa, na którym wisiała nowa tabliczka. ,,Z żalem widzę iż osoby z innych rozgrywek cię niepokoją. Jeśli jeszcze raz z nimi porozmawiasz, Twoje jelita przyozdobią moją jadalnię jako girlandy. Napisał Marcowy Zając na rozkaz Jej Królewskiej Mości”. Chodzi o Kapelusznika czy Alicje? Poza tym, czemu ja mam cierpieć z faktu, że jacyś psychopaci mnie nachodzą?
Zdeterminowana, ruszyłam trzecią ścieżką, tym razem usłaną koniczynami. Nie pozwolę się tak łatwo zastraszyć. Ani zabić. Żadna z tych rzeczy nie wchodzi w rachubę. Przynajmniej dopóki nie odkryję kim jestem. Oraz gdzie jestem. A kij z tym, dopóki nie odkryję, gdzie ta ścieżka mnie prowadzi.

Alice in Madland, poziom 1 część II: http://differentshadeofwhite.blogspot.com/2015/12/alice-in-madland-poziom-i-czesc-ii.html

Alice in Madland

Prolog

Wszędzie, dookoła mnie jest ciemność. Boję się. Nie wiem co się dzieje. Jeszcze przed chwilą spokojnie bawiłam się w ogrodzie. Przecież, dopiero co goniłam białego królika. A teraz? Spadam w ciemność. Przecież ja tylko wpadłam do króliczej nory, dlaczego ta dziura jest taka głęboka? Co się stanie, gdy spadnę na dno?


Część 2: http://differentshadeofwhite.blogspot.com/2015/12/alice-in-madland-poziom-i.html

czwartek, 10 grudnia 2015

Pustka

Unoszę się w pustce
Otchłani porzuconych marzeń
Otchłani fałszu.
Otchłani Śmierci.

Przecież żyję.
Chodzę
Oddycham
Jem 
Myślę...

To chyba były oznaki życia
Nie jestem już pewna.
Wiem tylko, 
Że nie żyłam wystarczająco.

Powinnam żyć.
To misja, którą dostałam 
Gdy się urodziłam...

Dlaczego ją porzuciłam?

środa, 9 grudnia 2015

Leć

Rozwiń swoje skrzydła.
Wzleć się wśród niebios
Przecinaj chmury
Zostaw to co na ziemi.

Ucieknij od bólu
Ucieknij od zdrady
Ucieknij od śmierci
Wznieś się w niebiosa.

Przecinaj chmury
Szybuj wśród błękitu,
Wygrzewaj się w słońcu
Podziwiaj księżyc.

Ucieknij od wszystkiego
Przeżyj co możesz
Oddal ból...


I umrzyj nie mając doświadczeń życia.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Alicja i Królik

Alicjo,
Dlaczego nie gonisz królika?
Przecież takie jest Twoje przeznaczenie...

Alicjo,
Dlaczego nie trafiasz do krainy Czarów?
Przecież powinnaś już tam być...

Alicjo,
Dlaczego uciekasz od szaleństwa?
Przecież powinnaś się w nie zagłębić...

Alicjo,
Dlaczego ode mnie się odwracasz?
Przecież powinnaś mnie słuchać...

Alicjo!
Dlaczego nadal jesteś w tej Krainie?
Przecież powinnaś się obudzić!

Alicjo!
Dlaczego jesteś martwa?

Życie codzienne

Cichy brzęk stłuczonej szklanki
Cichy płacz dziecka
Cichy krzyk kobiety...
Wszystko otoczone ciszą.

Otulone w ciszy
Aby nikt nie zwrócił uwagi.
Cichy ból
Ciche łzy
Cicha rozpacz.

Wszystko otulone ciszą
Wszystko otoczone kłamstwem
Widzisz jej łzy,
Czy tylko maskę jej uśmiechu?
Widzisz jego strach
Czy tylko udawane podboje?
Widzisz jej cierpienie
Czy tylko maskę radości?

Nie zwracamy uwagę na ciszę.
Nie zwracamy uwagi co ona otacza.
Ignorujemy to co niewygodne
Żyjemy w udawanej radości.

Chowasz się z tym jak inni.
Nie wspominasz problemów
Pozwalasz się sobie rozpaść...

Szkoda, że to nas zabija

piątek, 4 grudnia 2015

Krew

Życiodajna
Szkarłatna
Głęboka 
Piękna...

Taka jest ta ciecz
Ocala życie innym
Pozwala nam żyć.

Symbolizuje wiele
Uciekające życie
Miłość
Namiętność...

Oto czym jest krew.
Nośnik życia
Kolor miłości
Wskaźnik śmierci.

Piękna
Życiodajna
Szkarłatna
I mordercza...

Mini opowiadanie: Książka zrujnowanej biblioteki

           Otworzyłam książkę na pierwszej stronie. Przykuła moją uwagę, jak tylko przekroczyłam próg zrujnowanej biblioteki, ponieważ jako jedyna była nadal na półce. Jedynej ocalałej. Wszystko wokół mnie było zniszczone, pokryte śladami czasu, który nieubłaganie zajmował to miejsce. Samotne promienie słońca, wpadające przez dziurawy sufit, rozświetlały salę, w której bryły kamienia, kiedyś tworzące sufit, teraz były pokryte warstwą porostu. Porozrzucane po podłodze książki były już spleśniałe i tylko jeden, jedyny wolumin mimo niekorzystnych warunków leżał w całości.
           Delikatnie dotknęłam grzbietu książki i poczułam, jak moje czarne włosy lekko unoszą się do góry. Dziwna energia stała się wyczuwalna, lekko oplatając moje ciało, począwszy od dłoni, kończąć na stopach. Wstrzymałam oddech z wrażenia i szybko ściągnęłam ją z półki, czując, że chcę, nie... Że MUSZĘ ją otworzyć. Szybko odsłoniłam stronę tytułową i zamarłam. Słowa, które  co noc odbijały się w mojej głowie, teraz były napisane tuż przede mną. Jedno zdanie. Czy jesteś gotowa umrzeć, aby się odrodzić? Cały czas to samo pytanie. Przewróciłam kartkę i zaczęłam czytać tekst, który przeskakiwał mi przed oczami.

Cała książka składała się z tego samego pytania. Cały czas jedno i to samo ,, Czy jesteś gotowa umrzeć aby się odrodzić?". Kiedy dotarłam na ostatnią stronę tekst zmienił się. W tym czasie co docierałam do ostatniej strony odkryłam, że moja odpowiedź brzmi... Tak. Jestem gotowa aby umrzeć. Jestem gotowa do odrodzenia.
- Jestem gotowa! - Powiedziałam do książki. Gdy słowa przecięły ciszę ciemność pochłonęła mnie.


Książka upadła na ziemię w w opuszczonej, zniszczonej bibliotece. Na zamkniętej okładce był napis,,
Karen Ohran
Ostatnia odrodzona
R.I.P