Rozdział III
Nasze liceum
było dużym, szarym, trzypiętrowym budynkiem o nazwie ,,Jikken’’ (z jap.
Eksperyment). Obok znajdowały się dwa boiska, sala gimnastyczna i ogródek.
Wnętrze szkoły jest utrzymane w kolorach zieleni, szarości, niebieskich i
żółtych.
Weszłam
razem z Midorim po schodach i naszym oczom ukazał się zielony korytarz, z
szarymi szafkami przy ścianach, oraz z brązowymi drzwiami do klas. Cała szkoła
wygląda wewnątrz identycznie, tylko w klasach zmienia się wyposażenie, więc nie
opłaca się opisywać dokładniej. Powolnym krokiem poszliśmy pod salę numer 35 i
czekaliśmy na dzwonek. Oparliśmy sie o ścianę i dyskutowaliśmy o naszym
zadaniu.
- O ile się nie mylę Aoi ma nam pomóc. – Powiedziałam do
chłopaka.
- Tylko ona? – Zapytał, trzymając lizaka w ustach.
- I Suna. Chcą pracować razem.
- Pogodzili się w końcu? – Zapytał zdumiony chłopak.
- Chyba tak, ale nie jestem pewna. Na wszelki wypadek dam
im mało prawdopodobną lokację. Morderca zabije kogoś albo tam gdzie my
będziemy, albo tam gdzie oni będą. Nie ma innych opcji.
- Skąd wiesz?
- Z zebranych danych. Więcej nie musisz wiedzieć. –
Powiedziałam, uśmiechając się złośliwie do chłopaka.
- No wiesz ty co! Jesteś okrutna! Dlaczego nigdy mi nie
mówisz szczegółów?
- Mniej wiesz, mniej zeznajesz, lepiej śpisz. –
Spojrzałam w głąb korytarza. – A teraz możesz się zamknąć? Aoi i Suna idą. – Powiedziałam, po czym
zwróciłam się do przybyłych. – Cześć, wiecie co macie robić?
- Ty nam powiedz. – Odparli jednym głosem.
Aoi
była wysoką, szczupłą dziewczyną o długich niebieskich włosach i dużych,
kocich, niebieskich oczach. Była ubrana w granatowe rurki i sweter, błękitną
koszulkę i czarne trampki. Suna był jeszcze wyższym niż Midori, umięśnionym
blondynem o złotych oczach i numerze wytatuowanym na ramieniu. Był ubrany w
brązowe spodnie i czarny sweter oraz trampki. Oboje mieli złote bransoletki na
rękach. Ale co to ma do rzeczy? A dużo, bo one oznaczają, że mają prawie
najwyższą rangę, ale jest jeszcze ktoś nad nimi. I tym kimś byłam ja z Midorim.
Nasza dwójka miała platynowe bransoletki. Oczywiście pod sobą mieliśmy o wiele
więcej osób. Wszyscy byli z jednego laboratorium, które zniszczyliśmy. Ja i
Midori byliśmy tam najdłużej i to na nas przeprowadzono najwięcej
eksperymentów. To cud, że przeżyliśmy.
Wyjaśniłam moim towarzyszom, co mają robić i o której się spotykamy. W
momencie kiedy skończyłam, zabrzmiał dzwonek. Weszliśmy do klasy, gdzie ławki
były czteroosobowe i poustawiane na takich jakby schodkach tak, że każda
kolejna ławka była wyżej od poprzednich. Usiedliśmy przy ostatnim stoliku i
kontynuowaliśmy rozmowę. Klasa powoli się zapełniała, a po chwili weszła do
klasy nauczycielka ucinając wszystkie rozmowy i rozpoczynając lekcję.
Zapowiadał się długi dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz