Szłam przez tą salę balową
Mijając ludzi z fałszywymi
Uśmiechami, wymalowanymi
Na prześmiewczych maskach
Gdzie i Seraf wziąłby pod swoje skrzydła
Z fałszywą łaską
Gdy za mną
Ciągnęła się woń rozkładu
I zapach prochu
Którego zostałam księżniczką.
Zniszczenie każdej więzi
Zaczynało się niewinnie
Najpierw było poznanie
Później przyjaźń
Czasami nadchodziła miłość
A potem
Potem wszystko się rozpadało
Wśród zapachu prochu
Gdy upadałam na kolana
Płacząc, drżąc i błagając,
Nie odchodź!
Moja prawa ręka
Unosiła się w pożegnaniu
A światło
Wpadające przez brudne witraże
Było moim całunem
Dusze płonące razem w samotności
Przyciągały mnie
Jednak nie mogłam ocierać wiecznie ich łez
Nie mogłam się ruszać
A rozkład kolejny raz nadszedł
Niszcząc wszystko moją dłonią
Dokonując wyboru za mnie
Zostawiając zapach prochu
I jego księżniczkę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz